Na trzy tygodnie przed Bożym Narodzeniem
Ziemie polskie od lat należały do tych, gdzie sumiennie przygotowywano się do zimowych świąt Narodzenia Pańskiego. W północnych jej terenach, obowiązywało tak zwane święto proszalne, które na południu Polski nosiło nazwę święta Proszonej Kiełbasy.
Mimo, że wszyscy ludzie skrzętnie przygotowywali się do wspomnianego święta i suto zaopatrywali swoje spiżarnie we wszelkie pokarmy, pożyczali oni starym zwyczajem od swoich sąsiadów piętko kiełbasy jałowcowej, aby spalić ją w płomieniach domowego pieca. Podobno zwyczaj ten powodował, że wszyscy domownicy lepiej się czuli, mniej chorowali, a ponad to nie przybierali na wadze podczas zimowego leniuchowania.
Od momentu przyjęcia przez Polskę chrztu i wiary w Jedynego Boga, na nielicznych terenach warmińsko-mazurskich ludzie palili w piecach kiełbaskę smolną, wpatrując się w strzelający od tłuszczu ogień. Co niektórzy wróżyli sobie wówczas z tego ognia i przepowiadali najbliższą przyszłość, czy będzie ona obfita czy raczej należy przyciągnąć pasa.
Ze zwyczajem kiełbasianym, wiąże się jeszcze jeden zwyczaj zwany zwyczajem chrzanowym. Na kilka tygodni przed Bożym Narodzeniem, startym wcześniej chrzanem, obkładano ciało najstarszego członka rodziny, wierząc, że chrzan ten wyciągnie z niego wszelkie zło, oczyści go z grzechów, a co najważniejsze zaopatrzy w dobre zdrowie, które będzie długotrwałe.
W Gdańsku w początkach piętnastego stulecia wierzono natomiast, iż w pierwszy tydzień grudnia, należy do syta najeść się kiełbasianego żuru, który rozrzedzi krew, doda urokliwości naszej cerze, a co najważniejsze wypali nam nasze usta, aby w przyszłości nie gadały one głupot i nie plotkowały na bliskich.
Pan Andrzej Walkiewicz, zajmujący się etnografią Gdańska, a także okolic dawnego Podlasia uważa, że wszyscy mieszkańcy tego nadbałtyckiego grodu, w okresie poprzedzającym Wigilijną noc, w początkach XIX stulecia, jadali suszone ryby, które obfitowały w zbawienny dla ludzkiego organizmu tran. Ten tłuszcz, oprócz leczniczych właściwości, dodawał animuszu naszemu rozumowi, co powodowało, że ludzie wówczas zakopywali topór wojenny i zażegnywali wszelkie spory i waśnie.
Dawnym zwyczajem, był też tak zwany obrzęd błotny polegający na tym, iż tuż przed Wigilią, okoliczni mieszkańcy Pomorza, robili sobie tak zwanego chłopa błotnego, ze starych szmat i słomy, którego obrzucali podgniłym mchem i błotem. Zwyczaj ten, miał zapewnić wszystkim zgodę na długi czas.
Ewa Michałowska Walkiewicz
- Zaloguj się by komentować
Ostatnie komentarze
2 lata 3 tygodnie temu
2 lata 51 tygodni temu
3 lata 1 dzień temu
3 lata 32 tygodnie temu
3 lata 33 tygodnie temu
3 lata 33 tygodnie temu
3 lata 40 tygodni temu
3 lata 41 tygodni temu
3 lata 50 tygodni temu
3 lata 51 tygodni temu